Zasklepione rany, nawet niewidoczne, w momencie ataku zła ponownie się otwierają powodując upływ cennej krwi. Takim sztyletem w łono Jana chęć układania świata i stosunków panujących od lat na nową modę, choćby i to była wyśniona fura na monitorze komputera. Nie masz, to znaczy, że cię nikt nie obdarował.
Uformowana w wyobraźni raz fura, umacniana wielokrotnie westchnieniami działa jak magnes, jak dla duszy rozkaz, który ta posłusznie stara się wykonać. Podobnie słowo wychodząc z serca nadaje bezdusznemu rozumowi bezlitosny szlak, do którego się świadomość zbiega. Uformowany w pamięci nawyk reagowania na zło złem pogarsza sytuację, szczególnie gdy na słowo reakcją miecz.
Uderzenie w plecy, jakim jawi się klątwa wydana z wysokości Eucharystycznego ołtarza na ofiarę, która się dobrowolnie i ufnie składa nie dość, że zabija duszę śmiałka to jeszcze pozostawia duchowy ślad w formie wbitego miecza. Ten obraz widoczny w świecie duchowym prowokuje nierozumny świat, aby ten wirtualnie prawdziwy plan zrealizować i zmaterializować. Tak dochodzi do przemocy, wyroku śmierci i wykonania go choćby to i sam król.
Uniknąć się złośliwości nie da, ale warto pamiętać, że się nad sobą patronat ma i choćby klątwa miała podpis biskupa czy kardynała niczym kulka odbije się od duchowej zbroi, jaką jawi się od lat ryngraf, polski odpowiednik szkaplerza. Uświadamia on księżom, książętom i przedstawicielom obcych władz, jakimi wypadają pachołkowie korporacji choćby i tytuł prezesa piastował i 1000 głów miał pod sobą, że władza pochodzi z rąk Boga.
Złe słowo wypowiedziane czy tylko w myśli wytworzone powoduje wyrwę w duchowej tkance społeczeństwa oddzielając dwie do tej pory związane relacją duchową osoby. Pomniejsza to zdobycze papieża, aby pod szyldem pokoju doprowadzić do pojednania w domach, parafiach, diecezjach.
Naturalne więzi w narodzie, rasie, człowieczeństwie rozrywa władza wroga. Ut unum sint oznacza, aby łączyć zwaśnionych, a nie swoją ojcowską władzą dzielić synów (choćby duchowych) i z tego cierpienia czerpać siłę do dalszego dzielenia. To szatański szlak.
Strach, który się wytworzył w dzisiejszych kapłanach, wynika z postępującej samotności i efektów słów wypowiadanych w sercach – niegodni idźcie stąd. Nie chodzi o to, by Kościół pomniejszać, ale tych, co przyszli, nauczyć godnie się modlić i pokazać prostą drogę do Serca Ojca, który z natury swojej Jest nasz. Tu jawi się też działalność misyjna, aby zboczonych nauczać i chorych uzdrawiać.
Na pozór nie ma kogo. To bajka w grodzie Kraka, który już dawno barki nie śpiewał, a okruchy radości z działania Boga w sercach zabija się prostym – mają słuchać. Tak może powiedzieć Ojciec. Gdy rozkaz pochodzi od sługi, spada jak kulka po łuskach zbroi. Lepiej działa zachęta bądź pokazanie ran, również tych na plecach.
Światłość, która promieniuje z przebaczonych ran, wygląda jak zorza przedzierająca się przez chmury ciała. Niektórym drogę oświetla, niektórych razi ta latarnia.
Tandem ciała i ducha, z których każde swoje źródło posiada, znajduje swoją funkcję, rolę, powołanie naturalnie w swej naturze – wszak dziecko coś z mamy coś z taty ma, łącząc zwaśnione czasami rody, narody, rasy. Nikt się do tego nie chce przyznać, choć każdy przez całe życie dąży do zgody między rodami i osiąga spokój, gdy nastaje pokój – stan względnej równowagi.
Nie inaczej działa rola Imienia, łączącego siłę Słowa wypowiadaną w literach M I C H A Ł, JERZY, Katarzyna, stając w usługach patrona, choćby karkołomna to była misja. Niech nikt się więc nie dziwi, że dziecko w rodzinę pierwiastek wnosi, którego nikt nie zna. Utulone i ucieszone zaśnie w objęciach, gdy świat i otoczenie pozna, że ma Boga za Ojca. Tak pryśnie i władza i ułuda i mamony czar.
Umiłowani pozostaną kochani choćby spadła struktura, nawet na naszych oczach Kościół przetrwa.
Ludzie pozytywnie usposobieni odnajdują się w życiodajnych wspólnotach i dzieląc dobro, zalążek miłości tworzą nowe ośrodki kochania. Po czasie prób przychodzi z dawna upragnione i oczekiwane TAK od władz – należą do Kościoła choćby inny kolor skóry, okular czy sposób tańca. Zakłamań nie trzeba, nawet w dzisiejszych czasach o członkostwie w Kościele nie decyduje kapłan czy siostra zakonna, ale Ojciec, który każde swe dziecko do siebie woła – kto zareaguje i ładnie śpiewa hołd odda, a potem ma prawo kroczyć tymi samymi śladami, choćby i krzyż z polecenia arcykapłana.
Odnową wzajemnych relacji jawi się pierwsze i najbardziej tworzące dobro słowo miłosierdzia = KOCHAM. Wypowiadane ofiarnie z chęcią obdarowania drugiego działa jak fala ciepła i zalewa otaczający świat niwecząc chęć okupu za ukradziony raj.
Stać nie wypada, gdy kapłan postępuje wg schematu znanego od lat. Ukłon, przyklęknięcie, radość z obdarowania uwidacznia, iż cząstka dobra do adresata dotarła. Obojętność i brak słowa, choćby i wyświetlonej zwrotki pokazuje jasno stan agonii Kościoła. Ledwo dycha.
Uciechą to dla światowych władz – można tłumy kolczykować i gnać do farm. Kto się sprzeciwi i godność ocali, jakby życie wieczne wygrał. Potomkom swoim choćby duchowym może opowiadać, że warto było umierać mając na ustach psalm miłosierdzia.
JEZU, TOBIE UFAM
TWÓJ, TWA
Utwór ocenia się po owocach – czy przyjdzie aplauz, czy cień milczenia spadnie na autora? Ruszać się trudno, gdy każdy udaje, że to nie jego zwrotka. Pozostaje wątpić, czy taki stan warto utrzymać. Może wystarczy następną kozę odebrać, a człek zacznie reagować. Tak się kocha – daje co potrzeba, zbytki odbiera. Równowaga wieczna na wagę złota. Praca wspólna pod płaszczem Matki Miłosierdzia dla człowieka żądz ochłoda.
Otrzymane: Sanktuarium JPII Kraków, 2023. VII. 16
Święto Matki Bożej Szkaplerznej