Uruchomieniem władz, przynależnych człowiekowi dla wcielenia Planu Bożego w nas, zajmuje się nieustannie dusza narodu, zwana Ojczyzną. Łączy Ona swych synów wcielonych w niemowlaki i karmionych owocami tej ziemi a posiadającymi w sobie zalążki życia i jasny, żywy, kolorowy obraz co do wizji świata. Stąd młodzieńczy bunt i próba czasami siłowego zerwania starych pęt wyraża zderzenie pamięci i planu, który dostał od Ojca z rzeczywistością zastaną i świadomością, która tych dwóch paralelnych rzeczywistości nie może uzgodnić.
Myślenie, odczucia, pragnienia tępione w młodym wieku przez wychowanie na siłę na człowieka, żeby umiał się zachować, wykształcić i zarobić na siebie i rodzinę zniżają wzniosłe pragnienia wieszczów narodowych do poziomu pytań w stylu: ile ma od zera do setki lub ile setek da rady wypić na jedno posiedzenie, zanim osiągnie zgon?
Miłość, przyjaźń, braterstwo, na których to fundamentach oparty został plan zbawienia człowieka z samotności i własnego myślenia, a także złudnej samowystarczalności odnajduje się w świadomości ludzkiej po latach odgruzowania i warstw na kształt szlamu zalegającego w umyśle po wizjach, jakimi karmiony od najmłodszych lat człowiek uczony w myślach jak zabijać, jak się bogacić, jak obdzierać braci i siostry z pozostałości godności czy wręcz poznać wirtualną siatkę przepisów i nimi walczyć do końca życia, zwykle umiera brat w sformułowaniu – już więcej tam nie pojadę.
Zabieganie o nic ani w procencie nie przypomina Adama stworzonego na kształt i podobieństwo Boga, który się przechadzał po Ziemi jak po swojej posiadłości i dzielił z naturą swój raj. Na przekór woli Bożej, żeby się musiał Adam urobić do potu łez, aby swe winy z natury przyjęte zmazać, człowiek zechciał na siłę stworzyć sobie więzienie, w którym nie będzie musiał robić nic, a w piątek po południu z całą siłą z tych murowanych miast uciec, bo już się wytrzymać tu nie da.
Energia, którą w formie błogosławieństwa miłości i światła mądrości dostał od Ojca, zanim się był odwrócił, służyć mu miała za generator prądu, którym ze swojego wnętrza zasilał dobrem i ożywioną i nieożywioną naturę, również poprzez swą żonę. Odwróceniem zupełnym ról szczyt techniki w formie zająca, który zmyślnie solary na dachu poukładał i schował się w swojej luksusowej norze, nie patrząc już na cząstkę promieniowania Boga w formie błogosławieństwa Słońca. Krok wymuszony, bo już na widoku pełne hałdy i puste składy węgla, a potrzeby jakby w tempie wzrastały potęg, jakie się nauczył wykorzystywać przeciw swojej naturze. Efektem kompletna degradacja.
Życie, które miał zapewniane co dnia i uczył się propagować, przetwarzać, nim promieniować, a także narażać w formie darów duchowych – okruchów, cząstek swoich, kawałków serca czy dobrego słowa dla Ewy zawęził do folkloru starokatolickiego dzisiejszy Adam wyśmiewający liderów rodu, pogańskich kapłanów i wodzów ludu w jednym. Tak gnojona świętość i boskość znajduje wyraz w dzisiejszych mediach, oby tylko z własnego piedestału i stołka nie zejść nisko się kłaniając.
Troska o bliźnich, część wspólnoty i tkanki rodzin, rodów, narodu spłycona do wyobcowania i skazania na samotności poprzez wyprowadzenie do gabinetu lekarskiego bądź przytułku dla bezdomnych czy w podeszłym wieku nazywanych domem opieki społecznej. Istnie zaburza to naturalny przepływ błogosławieństwa i ostatniego nałożenia ręki i wydania tchnienia na syna, który odtąd po śmierci Ojca będzie Jego naturalnym słowem i czynem. Zerwane połączenia, jak druty wysokiego napięcia poprzerywane w zimie, niosą już tylko postrach poprzednich pokoleń bez zrozumienia i współczucia, jak to się żyło i obrania jedynego racjonalnego celu, jakim jest ucieczka do przodu do roboty w stajni u sąsiada.
Macierzyństwo, któremu poświęca się niejeden traktat, jako jedyna nić, na której można zbudować zdrowy dom, sprowadzona została do służącej, która ma podać obiad, wyprać i pozamiatać, a jeszcze dobrze, gdyby coś zarobiła na napitek bądź tankowanie mechanicznego konia. Choćby Jej Bóg zapłać, wszak wielkość potęgi zna każdy Syn ulegający cierpieniu matki.
Otoczenie, drzewa, pole, zwierzyna, natura jako film piękny i ruchomy przed zmysłami naturalnymi zamknięta do parków, stajni i zoo, w których namiastkę dobra można podziwiać na terenie promila kuli ziemskiej, która była dla żywej natury przeznaczona. Beton, jaki człowiek w sercu ma, nie podlega już uniesieniom, raczej skazany na wstawienie do cmentarza, nie trzeba kamieniarza wzywać, pomnik nieruchomy, bez uczuć, bez myśli, bez słów… gotowy!
Gwiazdy, nieboskłon i pory pokonują niezliczone zasieki, aby dotrzeć do człowieka, który już wszystkiego zdaje się boi i nocy i słońca i wiatru i deszczu, czy zima, czy lato – źle się czuje. Kompletna nijakość prowadzi do stanu, w którym swobodnie i bezinwazyjnie człowiek zdechł. Rytm i promieniowanie nieba, a także wszechstronna rozrywka codzienna, którą funduje w odpowiednich proporcjach natura, wykrzywia się do mega zjawisk światowych na ekranie -wybuchającego wulkanu bądź powodzi gdzieś u stóp gór, gdzieś w Ardenach, gdzie to, nieważne.
Strach przed miłością, przed zranieniem, przed relacją odcina poprzez siatkę uprzedzeń łączność, której człowiekowi potrzeba. Na tym żeruje, jako niskopobudliwa tkanka, sieć, web. Nic mi zrobić nie mogą przez internet.
Osuwanie się w ciemność, stopniowe schładzanie serc, oddalanie od źródeł w kierunku luster, odbić i pozostałości pierwotnych tchnień, słów, czynów niczym nic nierozumiejąca kopiarka czy telewizyjny głośnik. Cokolwiek zrobi, milion osób przeczyta, nagłośni, tak się zajmie czas, który niemiłosiernie upływa każdego dnia. A z nim szansa na życie.
Odcina się grubą kreską świat od Kościoła zrodzonego, rodzonego i odnawianego co dnia w niesłychanym planie zbawienia. Nakłaniać do dobra, piękna i prawdy nie trzeba. Ufność w miłosierną rękę Boga postawiona została na pierwszym miejscu teraz i słowa, których oby każdy w chwili swoich katastrof lotniczych nie zapomniał:
Jezu miej miłosierdzie dla nas i zgoda, by dać się pokierować od tragedii, do której zmyślnie poukładany plan, obliczony na seryjne popełnianie narodowych wad, doprowadzi w przeciwnym wypadku polski pilot cały stan. Słowa na ten czas: za pięć 15:00.
Tyle dla Was mam.
Nie lękać mi się, gdy przyjdzie strach wzywać do znudzenia: Janie!
Otrzymane: 2023.XI.03 KRK, wspomnienie Świętego Huberta