Zastanowić się należy nad niezbitymi dowodami łączącymi godność Boga w ciele naturalnym człowieka, a z tymi przymiotami, pomiędzy Niebem a prochem Ziemi pomost w formie ludzkiej. Niezaprzeczalny fakt potrzeb ciała jak woda, chleb i światło znajdują swe praźródło w boskości Stworzyciela, który swe władze duchowe daruje zwierzęciu myślącemu, aby powstał On.
Woda to symbol łaski uświęcania, oczyszczania i przewidzenia. Chleb to okruch, drobina, cząstka ducha, służąca do budowy dzieła stworzenia. Światło jako widzialna fala przenosi, dokąd sięga, atrybuty wykonawcze – słowa, wybrzmiałej myśli moc.
Długowieczny dylemat czy siłę daje duch czy ciało, zamyka się oświeceniem. Duch bez słowa tępy, ciało bez światła ciemne. Powołuje się do służby latarnie, by w czasie ofiarowań przyjęły dawkę zbawczego napromieniowania, aby w świecie pokonały ciemność. Robi to każdy wierny bez gadania.
Byłoby wielką stratą nie wspomnieć tu o wodzie, a właściwie o kropli ognia Ducha Świętego, która ma wszelką substancję, aby wykonać na człowieku Boży Plan. Dla jednego to święty olej na głowę, dla drugiego moc błogosławieństwa, trzecia zadowoli się kolorową paletą cnót.
Odmiana darów, z jakimi przychodzi Duch do natury, porównać można do ogrodnika, który przystępuje do swojej roli.
Widzi, co zastał i jaki ma plan Pan. Tak pielgrzymował do swojej parafii Karol, w nim Duch Boży i uścisk ręki od kardynała A.S.
Integracja ciała i ducha przebiega w etapach według pewnych praw. Cykl można porównać do nasienia Bożego włożonego w łono ciała. To forma błogosławieństwa, które niejedna panna otrzymała. Moment wyklucia idei, z którą młody człowiek przyszedł na świat to chwila, kiedy zaczyna gadać. Słowo scala otoczenie ze światem wewnętrznym, który Pan wybudował w sercu dziecka. Czas dorastania wyznacza dramat łączenia, próby uzgodnienia człowieka wewnętrznego z ciałem i materią, którą pozostawia brat wraz ze spuścizną po poprzednich pokoleniach – inwentarz, który zastał. Bunt, wymiana zdań, czasami walka wyznacza rytm dni, tygodni, lat, kiedy przychodzi nowy członek, a z nim nowy plan z nieba rodem i zaczyna wykładać. Ten moment kończy dramatyczną walkę o nowy lepszy świat, a zaczyna obronny akt tego, co się udało przez lata utrzymać po poprzednich pokoleniach. Dozgonna praca.
Wyjątkiem w tych rywalizacjach kapłan, który od początku losy świata do ostatniego dnia wyczytał na kartach od Księgi Rodzaju do Apokalipsy. Ogromną to daje przewagę nad siłami, które dziecko naturalnie posiada od urodzenia. Wyraża się ta dysproporcja jako konflikt stanów ducha i ciała podobny do dramatu dorosłego i dziecka. Równowaga, której potrzeba, zmusza niejako stany do współpracy, wszak starszym życia brak, którego naddatek ma dzieciak, a wartość doświadczenia docenia młodzieniec, gdy kostka skręcona i na głowie siniak – mamo, co babcia dawała na guza?
Uczestniczy w tym miłosnym dramacie każdy – wystarczy kapłana spytać. Jak go nie widać albo zajęty budową kościoła, ręce do różańca składać i na odpowiedź Jana czekać, choćby do Niegowici pielgrzymować, aby biedę poznać, z której Matka Wniebowzięta raz po raz Karola wyciągała, dając mu serię natchnień z Nieba, którymi jak z karabinu mógł młody żołnierz wioskę oświetlać.
Otrzymane: 2024.VI.09 Niegowić