Powołałem człowieka, aby żył wspólnie. Nie wystarczy, żeby mieć osobny dom w miastach. Tego wymaga moje miłosierdzie, żeby drugi człowiek ujrzał, że ma brata. Nie daję nikomu możliwości, aby był sam. Przychodzę do niego pod postaciami ludzi, czasami zjawiam się sam, choć owiany tajemnicą. Troszczę się o moje dzieci z taką pieczą jak ptak o swoje pisklęta. Przyśpieszam ich dorastanie dając im odpowiedni pokarm, pojąc je. Nad wszystkim czuwam.
Godzę się na skrajne rozbieżności między ludźmi, bo widzę ile wartości jest w dawaniu i przyjmowaniu, nawet za cenę wzajemnego obrażania się. Przyjmuję to za błąd, który mogę zaakceptować.
Postrzegam to dobro, jakim jest świat, ciągle skażony wzajemną urazą jako miejsce, w którym dokonuję wymiany ducha na nowy, ulepszony cierpieniem moim i moich członków. W takiej proporcji wylewam swoją zbawczą moc. Przez swego Ducha zbawiam i uświęcam wszystko, nadając kształt stworzeniu takim, jakim miało być, zanim Adam popełnił błąd, nieświadomie.
Zbytnia troska o swój los to efekt niewiary w moje boskie pochodzenie i doskonały plan, jaki mam dla całej ludzkości. Szczególnie upodobałem sobie dusze czyste, które nic nie zostawiają dla siebie, tak pozostają ciągle świeże. Miłuję je szczególnie okazując nadprzyrodzoną moc i cuda, które utrzymują jako niezatarty ślad Mego istnienia w pamięci. Tak ocalałem od zapomnienia.
Urażony zostałem, gdy dawniej bliscy mi ludzie nie poznali mnie i nie przyjęli łask, które miałem dla nich przygotowane w momencie przyjścia, przekroczenia progu ich życia, jakim zjawiła się stajnia od lat nie sprzątana, do której zostałem zmuszony przyjść. Przyjąłem to jako szczególny dar i możliwość zdobycia zasług przed Ojcem, który tą rodzinę nie przestawał kochać, pomimo iż odwróciła się od jego serca i wyciągnęła rękę po wiecznie śmierdzące zło.
Pozwalam się obdarowywać do dzisiaj, aby zrównoważyć szalę sprawiedliwości w proporcji do ilości boskich cząstek, które posiada każdy z nas. Tak jestem bratem wśród ludzi. Każę siebie uszanować i oddawać sobie hołd w każdym człowieku wedle tej miary. Posiadłem bowiem całą ludzkość sposobem wyżej opisanym.
Sprawia mi ogromny ból, że tego nie rozumiecie moje dzieci. O to toczę ostatni bój o umysł człowieka, pozbawionego życiodajnego soku myślenia, jakim jest moje słowo. Wydaję je na świat w moich Synach, tak jak mnie kiedyś wydał mój Tata. Nic więcej nie oczekuję, abyście postępowali według Niego, niezmiennie trwa od lat.
Przypominam się przez usta prorocze błędnym ścieżkom, którymi idą ci niechętni słuchać moich objawień, a podążający za namową rad władzy, która nie uznaje wyższości Boga Ojca. Dla nich mam przygotowany pogrom.
To apokalipsa, która zbliża się bądź uśmierza działaniem Mojej Matki, litującej się nad wami tak jak to miało miejsce w Wieczerniku, zanim każdy apostoł pojął mnie przyjmując znękany Ducha Świętego, który ode Mnie i od Ojca pochodzi. Z Nim stanowimy 1.
Nie uciekajcie ode mnie budując świat według starych prawd. To rodzi archaizm, z którego was muszę wyciągać jak Jana, który się na Golgotę dostał i ujrzał, w jakiej pięknej harmonii funkcjonuje świat. To wam dał do rozpatrzenia, aby nikogo nie potępiać i każdemu się kłaniać widząc w nim cząstkę Boga, zbawienie nasze.
Stąd i wasze prawa i obowiązki do Jana, aby mu dom pomóc utrzymać i w pamięci odnawiać dając pozór jakby to był w rzeczywistości dom samego Boga. Żyję w was, nie ulatniam się, czasami brak słów jak się tyle wylało i nadal niewiele pojmujecie z tego, co się wam dało jako dziedzictwo duchowe, narodowy skarb Polski.
To Słowo Boże w naszym cierpieniu
2025.I.11 KRK