Dobytek a droga

Mauzoleum, w którym się bytuje, emanuje światłem dopiero wtedy, gdy ktoś ogień roznieci. Tropem złudnym szukać piękna duszy, gdy się drwa do ognia nie przyniesie czy to dobre słowo, czyn, kremówka czy nawet żart.

Odważnym inwestorem ten, kto wg zasady miłosierdzia stawia na jedną kartę, ale nieco dobrego i spokojnie czeka na rozwój czy mu się spodoba to, co się narodzi. Jeśli tak, łoży na utrzymanie tego dzieła.

Adekwatnie do potrzeb domniemuje dobra w działaniu, również człowieka skazanego przez świat na karę dożywocia w klatce. Emanuje z siebie okruszki dobra, by wtenczas już sługa mógł je pozbierać i najeść się.

Obibok stroni od takiego podejścia i wszystko sam zaplanuje jak chce, żądając wykonania, via dług, zamysłu nierzadko odwrotnego do zamierzenia Pana.

Ideałem zdać się na czujne Oko Opatrzności Bożej łapiące swym spojrzeniem fałdy na brzuchu bądź wystające gdzieniegdzie łopatki. W swojej odwiecznej roli równowagi i śwince i dzikowi w sposób sobie tylko znany daje, aby każdy czuł się oglądany.

Stwórczy element tej układanki rozwija się jak metr centymetr po centymetrze oddając coraz to dłuższe miary. Stapia się w Woli Bożej pragnienie dobra, dobrobytu, ale i szczęścia jednostek odgrywających swe role w dziejach rozwijającego się planu teatru życia.

Otrzymane: przeddzień 7.III.2022 KRK