Odnowienie przyjaźni w szerszym gronie nazwaną przymierzem będzie następować etapami, aby zarówno poszkodowany, jak i obdarowany nie przebrał dobrej miary.
Radość z przemiany własnego dobra, jakim na kartach historii rysuje się pokolenie Jana, uwidacznia naglącą potrzebę przyjęcia nowych myśli i sprawozdań, którymi słowem płodna obdarza Świętego Ojca Słowiańska brać.
Jan nie stoi naprzeciw ani z boku, ale w środku odbierając ten grad strzał, który powoduje upływ ducha, a w konsekwencji zalanie wspólnoty własnym jestestwem i umocnienie więzów miłości. Zwarcie.
Adoracja, dobre słowo, gdzieniegdzie usłyszane, działa jak balsam po walkach z zachodnim kapitałem. Umocnieniem niech będzie dla każdego śmiałka wyprawa w góry, że praktycznie wyeliminowana została tam waluta świata.
Radość pochodzi w tych sferach z romantycznego obcowania ze Stwórcą tego pięknego dzieła, jakim stał się ten rycerz duchowy chwilowo potrzebą chwili unieruchomiony, uziemiony w tym środku krainy Słowa.
Utrzymanie tej części Europy przy życiu i Płodnej Rodzicielce zaleca się Janowi od momentu, kiedy przyszedł na świat – jeszcze nieświadomy swego zadania jako odtrutka przeciwko zgniliźnie filozoficznej ówczesnego świata, w której wszystko się przeżarło i został dym z oświęcimskiego pieca.
Tak obdarowany sowicie doświadczeniami wypalił Jan na sam szczyt hierarchii władz i tam jak wyposzczonemu smokowi światu odtrutkę podawał. Uproszczeniem wielkim sprowadzać Jana do zagubionego wędrowca. Niejeden na krzyżu skonał, lecz Jeden zbawił świat. Tak i Jerzy mógł się na szczyt Himalajów wdrapać, ale tak komunizmu w Chinach nie pokonał.
Utożsamienie się z Janem na szlaku to owoc niezliczonych prac i nauczanie od dziecinnych lat, by uwierzyć, że ten Boży prorok nie działał sam, choć coś z siebie dał.
Utopią poszukiwać systemu idealnego dla władz, skoro Jezus zabronił uczniom się nad sobą wywyższać i kluczem otwarł władczy sejf – służba, ofiara, z martwych wstać.
Interpretacją dzieła, które Bóg stworzył, Słowo Jana przyśpiesza w następstwie czasów upragnioną Apokalipsę. Odwieczna obietnica, której już pierwszy apostoł czekał odwleka się o jeszcze jeden dzień na prośbę Jana i władz by coś tu czy tam podrychtować i jeszcze jeden wzorek dodać, zanim zabłyśnie Miasto Boże na niebiosach, a na ziemi popłoch i żal, że się zostało z własnej woli z listkiem przy kwiecie łonowym.
————————Z———————–
Otrzymane: 13.II.2023 Zakopane