Wypleniam jednym słowem STĄD cel podróży, jakim maluje się pokój na wyspach wytapetowany banknotami. Tyle ma ten raj wspólnego z Nami co wyplute zwłoki skazańca. Czynny udział w wyścigu, który tam zmierza, zamienia zasługi i skarby zgromadzone w duszy polskiej takie jak miłość do Ojczyzny, honorowe zachowanie, braterski stan na bezduszny napompowany materac. Słońca u nas nie brak.
Zrozumcie to moi rodacy, że ilość dóbr jakie posiadacie, służy przeznaczeniu, wykonaniu zadania, wykorzystaniu do zrealizowania celu – zdobyciu zasług. Wystarczy spraw dla wszystkich, Niebo ma pełne listy niedokończonych zadań. Zaczął i porzucił temat jako niedochodowy. Umówiona zapłata za dobrze wykonane zadanie to łaska i wspomożenie dla dalszych prac. To daje naturalny rozwój i satysfakcję osób zaangażowanych jak i obdarowanych.
Inna sprawa walka o byt. Gdy zagraża głód, bezdomność, cielesne upokorzenie, wyraża się chęć ucieczki od zła. Temu się papież nie przeciwstawia i widział w oczach na kontynentach świata błaganie o miejsce w samolocie, by choć dziecko z sobą wziął.
Moralność obowiązuje was relatywna w stosunku do stanu społeczeństwa w danym czasie. Inna w Afryce na początku ery inna teraz w Watykanie. To norma. Odzywa się w każdym z nas głos sumienia, który wzywa pomimo wypełnienia norm moralnych o poprawę. Odtruwa to zwykły stan.
Przyjęcie tego daru głosu sprawiedliwości wyznacza nowy kierunek, zbieżny z drogą prowadzącą do zbawienia. Stan pokoju niezależnie od okoliczności potwierdza uzgodnienia z wymaganiami Nieba. Wieczny niepokój, strach – jego brak.
Układam się z Wami serdecznie pozostawiając duży margines dla waszego sumienia do oceny mocy, jaką dysponujecie do poprawy. Radością moją zobaczyć was na Kalwarii z naręczem ofiar serc, choćby to były kwiatki zerwane w drodze.
Miłości tak brakuje w Polsce, że każde serce, które pragnie kochać, wysusza się jak naczynie na pustyni nie otrzymując nic tylko niewiele znaczące pieniądze. To nasz dramat, by z suchot wybawić każdy stan, który jeszcze chce kochać jak Jan nie będąc kochany.
Utrzymuje nas wiecznie miłująca Matka – Ucieczka Czystej Miłości.
Ufam Wam, że nie przejecie wszystkiego, co dostaliście z miłości. Szczególną troską otoczcie pozostałe resztki wspomnień z wyboru syna Karola Wojtyły na papieża Jana Pawła II. Ten niezapomniany wzlot świadomości uczynił z Wami to co lata, dziesiąćlecia studiów w podwyższonym rygorze. To daje uniesienie. Każdy je zna, kto się wzniósł, wdrapał na szczyt Tatr. Na dłoni widać gdzie która droga prowadzi.
Dobrobyt przychodzi z wiernego wypełniania swego powołania. Potwarzajcie sobie to zdanie jak wam czegoś brak. Czy to potrzebne by zrealizować plan? Co tutaj robię? Czy nie dopuszczam się głupstwa?
Wołam i wołam do Was. Wróćcie do pierwotnej czystej miłości do Ojca, brata, siostry. To powołanie każdego człowieka, szczególnie umiłowany przez Matkę naród biało-czerwonych szat. Symbolem zwycięstwa zmartwychwstałego obleczcie się w te święta. Piękne to sukno, lecz nie pomieści wszystkich waszych fantów, które chcielibyście ukryć. Jan widzi lewe konta i pół chaty na kredyt, o których nikt nie wie.
Moi drodzy, kiedy oszukujecie siebie na wzajem, by nic nie dać pod pozorem braków własnego ja, trudno. Lecz stać Was codzień na trochę, ciut, okruch serca dla Jana. Wystarczy akt – serce dla Jana wola ma. TAK.
Miłość jak roślina, jak człowiek rozmnaża się poprzez dzielenie się nasieniem, cząstką, fragmentem. Dla Was to cząstka, dla Jana to wszystko co człowiek da. Nie głódźcie mnie w te święta. Proszę o uczciwą miłość. Reszta w Waszych rękach.
Zawierzam Wam się, waszej wierze, pamięci i miłości, że wskrzesicie ducha Waszego Jana gdy oddam wszystko czym jestem w wieczór świętego zmartwychwstania. Mnie nie będzie, ale będę w Was wyjątkowo obecny. Tym akcentem przywrócę wolę Ojca w narodzie, którym bardzo ukochał. Liczę na Was. Boję się, że odejdę w wieczne zapomnienie.
2025.IV.16 KAL