Św. Albert brat i ojciec

Zagadką życia tego poety, któremu natura dała w dłoń pędzel, była chęć odkupienia nieznanego taty z rąk celnika rosyjskiego, któremu na imię car. To ciągłe zmaganie spowodowało odrazę do materialnych spraw, a jednocześnie dramat bo wciąż ciało miał. Uwidacznia w swych opowieściach nienawiść do pieniądza i oddaje wszystko, co nim śmierdzi.

W darze przychodzą z nieba talenty, których wiele dostał i nimi całą swoją gromadkę obdarował. Zło wyrządzone przed laty, gdy usilnie się na bagnety pchał, przeszyło niejednego do cna, gdy zaczął pędzle rzucać. Nie zniosła tego arystokracja, gdy zmieniał swój stan nie tylko habitowy, wręcz oddał, co miał. Wyrzuca mu do dzisiaj i Kraków i Pan dlaczegoś przestał malować, toż do tego talent miał. I tylko żebraczyna wyratował brata w swym prostym powiedzeniu: kochać, nie będziesz sam.

Stanowczo kończyć przyjdzie, gdy spojrzy się na brata – niejeden w nim rozpozna – to chyba jest mój tata. Lata się lała całe krew z serca ducha chwata, który obraz zmalował i dostał serce Pana.

Otrzymane: 4.III.2022 KRK