Z chwilą wybrania na stołek, fotel, prymat nad organizacją Kościoła został powołany na ofiarę całopalną krwi i kości. Ten naddatek wypływający z łona tego Polaka miał zostać rozlany na cały świat, by wstawić w światopogląd ówczesnego człowieka obraz miłosierdzia, jakim był stał się pomimo dramatów, które widział, odgrywał i do cna przeżywał. Nikt nie odgadnie postaci tego aktora przez pryzmat posługi, jaką wykonał stojąc trwając i żyjąc na stopniu pojednania świata z Bogiem, jakim w tym czasie była Stolica Piotrowa = Watykan.
Kluczem do odgadnięcia zagadki tajemnicy misterium życia zubożenie całkowite, jakie składał każdego dnia Matce, aby miała z czego zatamować wypływ krwi z przyłożonego do tkanki narodu noża. Odwróceniem nieubłaganego ciągu wydarzeń zmierzających do wyrównania rachunku pomiędzy sąsiadami stała się decyzja o oddaniu życia Niepokalanej. Ona ten dar przyjęła i w feralny do tej pory dzień 13 miłosiernie opatrzyła tak, że i naród i kapłan istnieją do dzisiejszego dnia bez śladu strat.
Odpowiedzią na ten czyn heroicznej posługi „choćby na krzyż” stała się Ojczyzna rozszerzona o inne państwa, której się ten dramat życia bardzo spodobał i cześć tego bohatera owacyjnie witała.
Nikt inny nie zrozumiał tego powołania Jan’a niż ten, który się na swoim poprzedniku Janie jak o krzyż oparł biorąc na swe ramiona odwieczne jarzmo Kościoła jakim było nieuporządkowanie cielesno – duchowe kapłanów borykających się z fizyczną samotnością.
Wniwecz pójdzie nauka tego, który swą głowę dał, by ustrzec choć na chwilę Jezusa, by jeszcze żywot miał, jeżeli każdy w piasek głowę będzie chował, że niby „jam nie Jan”.
Wezwań do Boga nie trzeba, gdy wkoło posiada się żywy, palący się pomnik, że Jan choć umarł jest w nas i pisze do nas, choć posługuje się tym razem piórem i atramentem nie wodą z Jordanu czy chrzcielnicy.
Dramat, tragedia tego świętego polega na oglądaniu pleców gapiów, którzy przyszli na ten spektakl oglądać i po zakończeniu aktu wrócili do swoich spraw tak, jakby to był jakiś serial nierealny. W tym przypominają widzów starożytnych teatrów, którzy rozrywają się patrząc na szargane ciała Chrześcijan rzucanych jako żertwa dla dzikich zwierząt, które tylko wolę tłumu i cesarza wykonywały.
Tak tekst Quo Vadis brzmi do dzisiaj i niech zagrzmi w sercach, w których dom ma Jan. Gdzie idziesz? Gdzie jest Jan? Tego Janowi nie tylko potrzeba. Tego pytania potrzeba trzódce, którą światu pozostawił Jan i której przyjdzie przejść Jego drogę tak, jakby zamieniła się rola. Teraz Jan z góry spogląda jak unosi się ponad świat dusza narodu, w której nasiona zasadził i swym słowem, posługą i miłością podlewał oraz w zgodzie z Matką krwią niewinną przypieczętował, a zachowane miłosiernie ostatki życia docierpiał
do końca.
Otrzymane: 22.II.2022 KRK