Umorusani biegiem lat Polacy, potomkowie wielkich ludów Trackich zaginęli na przestrzeni lat, gdy weszli w puszczę nie do przebycia. Taką drogą wyrąbywania, łamania i przypalania szli na północ korytem Dniepra, obecna nazwa Świętej Rzeki Boga Słowian.
Wandalizm, utarta na przestrzeni wieków nazwa zapoczątkowana iskrą słońca, odroślą Serca Ojca emanująca dobrem, a na co dzień mocą, jakiej nie ma żaden inny szczep Noego.
Ujawniał się ten charyzmat niezmordowaną pracą i niewielką chęcią utrzymania już zastanego dobra – wpierw tą zagrodę zaoram, potem już tylko nowe zbudować. Strach, panika i pogrom dla obcych ludów, gdy zaczynali tak ogniem gospodarować, rozeszły się na cały tamtejszy świat budząc obawy o własne dobro.
Inną drogą kroczył łaciński stan, starając się opanować i wyzyskać to, co zbudował i utrzymał przez lata brat, nazwijmy to, sprowadzony do roli oracza, sługi budowniczego czy wręcz głupca, który w gajach ofiary palne składał i skakał przez ogień – może tym razem ofiara zostanie przyjęta – uda się.
Tornado, z jaką garstka siepaczy szła przez las, pozostawiając za sobą trakt, przesmyk czy pola odzwierciedlała dzisiejszą nazwę Polan i kraju Polska, w którym osiadł – dalej nie dało się iść – przepaść morska z falami, jakich świat czarnomorski, kolebka ludów morza nie znał.
Erygował się wiekami posąg nieustraszonych reformatorów czy wręcz buntowników, którzy na nowo chcieli swój świat zmieniać, pozostawiając po sobie czystą ziemię dla przyszłych pokoleń (aby synek nie musiał już nic karczować i po poprzednich ludach sprzątać).
Tęsknota za ciepłem zaowocowała odłamem słowiańskim rozpościerającym się w bezpiecznej kolebce Karpat – gór nie do przebycia w tamtejszych czasach. Tylko presja i nacisk huńskich watah zmobilizowały rajd na Tatry i szczęście z odkrycia Nowego Świata. Owocuje do dzisiaj, jak człowiek z gór do Zakopanego cały wraca i widzi, że rzeka płynie w przeciwnym kierunku do tego, który przez pokolenia znał.
Urojeniem jak się wtedy wydawało odnalezienie swych ziomków, którzy się byli już wcześniej przedostali na te tereny od wschodu i rozgościli na polanach nad Wisłą. Stąd do dzisiaj konflikt pomiędzy braćmi, który ważniejszy – czy ten, który na zagrodzie został czy ten, który na cesarstwo rzymskie się wybrał, złupił, jakby umarł i zmartwychwstał – tyle trwała ta wyprawa na Rzym i tępienie autorytarnych władz na całym kontynencie.
Niewiele się to różni od obecnej sytuacji, kiedy brat na obcych blachach wozem na święta pod blok podjeżdża.
Alleluja. Wrócił. Myślałem, żeś umarł…
Otrzymane: 2023.IX.28 KRK