Gdy zaczyna się lato życia momenty, migawki, wzloty i upadki następują jak pstrykający aparat raz po raz. Unormowany już obecnie rytm powoduje wrażenie, że nic pozornie się nie dzieje, ale spada pył z intensywnego kurzenia – coraz bardziej widoczna budowla, którą rzemieślnik boski wykrzesał z nieokiełznanego osiołka, jakim był młody człowiek. Tak ociosany, jak drogocenny kamień, zostaje włożony w nieznaną układankę, widoczną tylko dla fachowego oka św. Józefa, który w zespołach tak ludzi dobiera by piękna powstała mozaika. Tak powoli gaśnie energia i rozpoczyna się czas duchowego doskonalenia, większych zmian nie trzeba, drobne poprawki, szlif tu czy tam. Nie ugania się człowiek za drobnymi, wiele ich już miał, pogoda dobra czy zła znana z doświadczenia, najlepszy czas, upadki zdarzają się rzadko, większość odruchów bezpieczeństwa się zna. Czego nie ma? Życia.
Tę cenę płaci człowiek za zbyt duże nabożeństwo do własnego zabezpieczenia czy to willa z parkanem, auto, w którym się zginąć nie da (co najwyżej w fotelu zapaść serca) czy mnóstwo umów, zmów, które wszelkie możliwe wypadki starają się obrócić w zysk, nawet śmierć. Wygląda to tak jak coraz gęściej wydrutowana klatka – poskrom sprzed lat. Urąga to godności dziecka Bożego, które Opatrzność ochrania, choć trudy, zmagania, ból i cierpienie, a w końcu śmierć dopuszcza. Czym zgrzeszył, że śmierć na mnie przyszła? Wybawieniem z niewiedzy, niemocy jawi się strach, który z zastanej, zasiedziałej pozycji wypędza, a inny wprowadza program – ucieczka. Siedzi, zwiewa do utraty sił, po czym znów siedzi. Taki niegodny cykl ujmuje wartości nawet najmniejszemu z żywych.
Inny Jan wyznacza szlak:
Zaczynamy od modlitwy, ona jak życiodajna rzeka łączy osiołka ze źródełkiem błogosławieństwa – stawiam się przed obliczem Boga gotowy, słucham. Jasność, która się wtedy wydobywa z wnętrza Bożego Serca, oznajmia co robić mam bezbłędnie. To podstawa udanego dnia. Pomoc, czyli łaska posiłkowa w postaci ułożenia szczęśliwego okoliczności i duchowego wsparcia upewnia, że plan się wykona.
Pan tak układa dzień, by wynikła z tego dozgonna i wieczna nauka – trzeba tylko oczy otwierać i słuchać – można notować. Zysk w formie doświadczenia zdobywa ta osoba, która z wygodnego fotela zdecydowała się zrezygnować byle wypełnić plan – nawet wdrapać się na poziom Rynku w Wadowicach, gdzie czeka kremówka. Widok świata i poznany plan jak dwie podobne, lecz różniące się obrazki trzeba tak poukładać, żeby była z Abbą zgoda. To praca. O wypoczynek zadba żona, kiedy zobaczy męża w pozycji klęczącej pod koniec dnia – będzie wiedziała co i jak poszło tak. Czego nie widać – wyciągnie.
Suma błędów kasuje się lekką ręką w momencie zawierzenia dnia. To postać święta, czcigodna, chwalebna i boska otwiera sejf dobroci i dzieci słodkim snem obdarza. Matka Maryja. Panowanie nad planem, którego się nie zna, odbywa się ufnością, że nad sobą się siłę ma, która nad wszystkim czuwa. Odwrotną postawę wykazuje władca tego świata, który każdą niewiedzę traktuje jak brak a wolność otoczenia jako nieposłuszeństwo. Wprowadzając swój dyktat zabija nadzieję na lepszy świat – wszak raju nie zna.
Te rozważania umacniają obecny stan, uformowanego już człowieka, który pisząc, dzieli się sobą z bliźnimi i od lat na godny odzew czeka. Na razie zima.
Otrzymane: 2023 VII 23 Wadowice