Grzechy narodu, także Polskiego, wypływają z ukrycia jak tylko pojawia się szansa na zadośćuczynienie i ich zmazanie z księgi win, którą w świadomości trzyma świat, choć na co dzień do niej nie zagląda.
Urok tej zabawy polega na wzajemnym szachowaniu winami „ja ci to a ty mi tamto”. Na tym polega ta spowiedź publiczna i niekończąca się licytacja, dopóki zwycięzca nie wyzna, iż część rachunku odcina w niepamięć. Doniosłość tego momentu wywiera wpływ na drugiej stronie, która zechce też coś przyciąć. Tak lżej się gra w następnej rundzie.
Wtórnym efektem tego pokazywania ran dramat życia, by wiecznie cierpieniem się okładać. Wyimaginowana przestrzeń jak boisko i gracze przeszłości starają się doprowadzić do zdobycia uznania – tak racje ma. Budowanie nowego zaczyna się od uprzątnięcia placu budowy i wyrównania terenu zrozumienia i odrzucenia wzajemnych grzechów – to nam się nie przyda.
Innym obrazem perspektywa Tatr – po nich nasz przodek się wspinał! Ta podbijana stawka – co kto zdziałał i sukces, jaki sobie przywłaszczyć umiał – to samo znaczenie ma, choć odwrotna strona tego samego płótna.
Na tym zakończmy ten żart
——————————-
Podarowany nam świat i sposób jego oglądania przez źrenicę serca, jaką stanowi oko wszystkie te przeważenia wypełnia i sumę szaluje właśnie tak, jak widać. O resztę zbędnie pytać. Umizgi o jeszcze i jeszcze i jeszcze jedną szansę na start po rozważeniu wrzuca się do kosza – ma, to co ma.
Aprobatę uzyskuje odpowiednio skierowany potencjał poprawczy i żelazne postanowienie, by w obłęd poprzednich pokoleń nie zerkać i z nimi się nie porównywać, bo są w nas jak odciśnięta na śniegu figura, którą udało się kremem zalać i owinąć płatkami ciasta na smak Jana.
Zyskiem na 100%, podwojeniem tego, co mam, pokorne szczere z serca podziękowania i realna ofiara na pomnożenie dobra i nieodpłatne przekazanie do rozważenia dla brata – niech ma.
Trzykrotnie w tych zawodach wygrywa ten, który widząc biedę i nędzne perspektywy brata wsiada do jego pojazdu i próbuje odnaleźć choćby namiastkę porozumienia czy kontakt, którym będzie zło przyjmował i dobro wtłaczał jak transfuzja krwi w umierającej osobie brata.
Zbić fortunę można w tych zawodach idąc pewną drogą prawdy i nadziei wyciągając ramiona na kształt krzyża. Może się do mnie uśmiechnie i w ramiona wpadnie radośnie dziewczyna.
Intarsją, inkrustacją, przewleczoną złotą nitką tkaniną jawi się nam ikona, którą już każdy widział, ale Jej wzniosłych stóp nie poznał tracąc cenne chwile na prośby, których był nie wypowiedział zanim wyszedł.
Wprzęgnięcie w codzienny rytm nadaje się do ciągnięcia osiołka nawet we wzniosłe góry, gdzie sam przebywać nie chce Jan, a Familia wybrała ciemniejsze doliny i z sukcesem je swym blaskiem rozświetla.
Ten duet „mistrz i osioł” próbuje wejść na scenę Polską, lecz ani osioł nie głupi, ani mistrz widoczny gołym okiem, więc spala się ta scena na panewce nie dając nawet zareagować widzowi, który dostał życionośny cios Słowa i uciekł, by w samotności dar przetrawić i krwią zbawczą zalać depresje poporodowe – tak rodzi się nowy świat w górach i nowy dzień. Co dzień.
Pora zamykać ten akt raz dwa odegrany
celnie trafić zło i wysłać po bandaż do mamy.
Ave by mówił co dnia
Ave Ave Mama
Tak pora zamknąć ten akt
Reżyser Jan -|- Maryja
Tak się odtajnia ten akt
Rąbek prawdy
Tak
Otrzymane: 12.II.2023 Zakopane