Powołanie a charyzmat

Z chwilą przyjęcia pewnej drogi prowadzącej do Ojca pozostaje na niej wiernie trwać i co dnia poruszać się w dal skąd dobiega głos, światło, miłości żar czy wręcz magnetyczne przyciąganie. Bezkres tej wędrówki wyznacza sam Bóg, przyjmując swą miłosiernie darowaną istotę do swego Jestestwa, a z nią całą siatkę połączeń, jak neuronów z widzialnym dla nas światem.

Moment ten, nazywany śmiercią, pozbawia bowiem duszę naturalnego ośrodka, z którego płynie życie. Bolesnym etapem umieranie, ale to praca potrzebna, by nasienie pszenicy wydało nowy plon w życiu wiecznym. Ciąg zdarzeń wygląda tak:

Dusza uświadomiona co do błędów za życia dąży do natychmiastowego spłacania swych długów. Szuka często obłędnie wśród starych znajomych, u których widzi roszczenia i zamknięte drzwi, gdyby nawet swego chciała pozyskać. Zwykle szyld – przecież umarł.

Następstwem tego urealnienie w relacjach, zguba i strach, bowiem zamknął się na chwilę bank miłosierdzia, z którego czerpała całe życie bez uświadomienia, co ją budzi co dnia. Efektem zstąpienie do krainy cieni, gdzie często odnajduje równowagę. Raz znika, raz pojawia się, gdy ktoś sobie o niej przypomni, często spychając ją jeszcze niżej, takimi epitetami obdarza zwykle ludzka rodzina.

Unormowany tak stan to przygotowanie do stawienia się przed Sąd. W nim zasiada Trójca Święta. Maryja, blisko z Duchem Bożym związana, przygotowuje akt usprawiedliwienia. Tak przedstawiana zostaje osoba włącznie z zasługami do końca świata, jakie Wola Boża przez tego człowieka uczyniła. Odbywa się Sąd, na którym Ojciec decyduje o dalszych losach duszy. Wyrok kieruje do Syna, który może, ale nie musi, dodać od siebie cierpienie by człowiek zniósł wyrok. Inaczej nie zostaje nic. Obdarowani zbliżają się do Ojca, potępieni wracają do swego stanu pozbawieni łask, których dostarczał im Bóg za życia na Ziemi.

Zwieńczeniem dzieła zbawienia chęć ratowania tych nieszczęśników, którzy na Ziemi jeszcze pozostali w nieświadomości swego położenia. Do nich schodzi się co dnia, poświęcając życie nadprzyrodzone w celu zapewnienia Wam życia i przedłużenia szansy na pomyślny wyrok, gdy przyjdzie ta chwila. Tak działa Jan w człowieku, Polaku, Polaninie małym, w którym widzi godnego, by spotkać się po drugiej stronie Bramy Miłosierdzia, jakim jawi się palące miłością Serce Ojca. Przez ten żar przeszedł niejeden przodek, tym utorował ten szlak.

Obiecajcie, że mi w drodze nie ustaniecie! Nie chcę już oglądać pleców i zgody na życie z kurami!

Odrębnym zagadnieniem zasób łask, dobrobyt duchowy, liczba życiodajnych relacji czy wreszcie kanały, którymi wycieka zdrój życia z osoby żyjącej. Ten zespół cech można podsumować jako charakter człowieka. Jakby blask, który się przesuwa na odcinku drogi od Krakowa do Wadowic, a stamtąd już blisko Kalwaria. Zwycięzcą ten, który najwięcej zasług przyniesie do chaty. W tym Jan dla Was propozycję ma: na raty. Doskonały odziedziczony plan polega na tym, by wspiąć się na Wadowicki szczyt (może być kościółek na rynku albo pustelnia św. Józefa słodkością słynąca) i złożyć tam hołd w formie dotychczasowego odcinka drogi. Na śmiałków czeka Franciszek w Kalwarii, choć tam bardziej zubożonym wypada się wybrać. Siły doda Jan.

Uczcie się dbać o swoją duszę. Ta piękna szata często porwana, z plamami z oleju napędowego, lenistwem wisi na was jak szmata. Nie bać się rozmowy z Ojcem jak wywabić ten smar i sprawki pozszywać. Kto ma puste kieszenie, a w nich węża, nie rozpaczać. Z krzyżem potrafi się jad odczarować, a pozostanie po szlifowaniu może mniej, ale piękniejszego człowieka z charyzmatycznym listem od Jana dla ludzkiego przyjaciela, który daruje WAM.

Otrzymane: KRK 2024.IV.20