Modlitwa do żony

Byłaś mi matką, jak to się dzieje, kto wie
Ból twój i mój złączył Pan na wieki wieków Amen

Zakładam obrączkę, to jarzmo ma zbawić Cię,
większego ciężaru nie ma, życie oddaję swe

Próżności i niedoskonałości nikną gdzieś
pojawia się codzienność a z nią pustka gdzieś jest

Mizernie odpowiadasz, zbywasz, wciąż chowasz się
O żono moja żono jak długo jeszcze?

Twój urok nie zachwyca, swoje odbicie widzę w Tobie
mą wolą przepełniona, Twój gest, uczynek przypisuję sobie

Dlatego nie potępiam, pod krzyżem cicho stękam
Tak, kocham Cię

Przebij mnie o Panie włócznią swej potęgi,
skróć i wybaw na wieki mnie z męki

Niedola moja próżna, by choć krok zbliżyć się
i Ciebie nie widzę, nie czuję bądź zawsze w sercu Jej

Zlitował się Pan Jezus i poszedł do dziewczyny mej
i ciągle o Niej myślę – o Jezu kocham Cię

Niewielka ilość grzechów nawet nie zatrzyma mnie,
idę na walkę ze śmiercią, tak – serce Twoje w Niej
Nie kryj już się!

Ruch, raban, gwałtu rety wciąż padam głową zmęczoną w ręce Twe
Jak matka mnie przytulasz nie ranisz mnie już nie

Bolesną przeszłaś drogę, bym poznał w Tobie kim JEST
Raduj się duszo moja, która otaczasz mnie

Choć szybko działasz i z mocą (nie nadążam za Tobą…)
posłanie czyste gotowe co dzień

Litość mam nad samym sobą, by nie odsyłać Cię
do wiecznej jamy czarciej, z kim zostanę, kto przy mnie, jak się zbawię bez Ciebie?

Radosną bądźmy parą, Bóg prawdziwie kocha Cię,
że oddał mnie w twe ręce, co dzień Twoją siłą jam jest.

Otrzymane: 2024.VI.10 KRK-ŁAG Dom Świętej Siostry Faustyny