Doceniał każdy kęs choćby razowego chleba
kubek ciepłego mleka, łyk wody dla ochłody
Radość miał mniej wyraźną, gdy Mu ktoś wieprzowinę podał
skrzętnie ją chował w kieszeni, nie mogąc – osiołka częstował
Ranę Mu wielką zadaje brat, który odmawia chleba
zupełnie zszedł na dróg rozstaje nie widząc potrzeby jedzenia
staramy się do dzisiaj, by każdy bochenek miał
z chwilą gdy łono matki opuszcza i przychodzi na świat
Miłuje się całkiem inaczej gdy w brzuchu boli dziura
inaczej gdy nadmiar chleba ląduje gdzieś pod murem
surowym patrzy okiem patron powszechnego chleba
i widzi każdy zbytek, okruch miłości w śmietnikach
Przypowieść dał Wam Syn piękną, stać go na rozmnożenie chleba
ale się z każdego odłamka w koszach rozliczyć trzeba
Miłujcie ten chleb powszedni, Słońce się bardzo stara
aby miliony fotonów położyć na stół, z nich energia, to wiara
Nic się nie zmienia latami, ten sam szlak człowiek przechodzi
kto marnuje chleb, ziarno sam sobie bardzo szkodzi
Już nie stać go na owoce, wymusza szlachetne ciasta
drogą powrotu pokuta, post i jałmużna zwyczajna
Raduje się Józef z nawróceń na drogę wiecznego darowania
kiedy zyskuje syna dla Niego to kremówka i kawa
Nic lepszego nie podaruje człowiek, anioł czy planeta
kiedy na policzku Józefowej żony zobaczy łzę szczęścia
Ave Maria Arie śpiewa
2025.III.31 KRK