Świętość jest dana człowiekowi od urodzenia i nie trzeba na nią zapracowywać. To naturalny stan człowieka, że wzrasta duchowo, kiedy żyje w stanie łaski, czyli zbliżenia do źródła świętości, do Boga.
Nie potrzeba orzeczeń kościoła, by zostać świętym. Święci są wśród nas, jedynie co trzeba zmienić to okulary, przez które patrzymy na świat. Pokora nigdy nie skupi na sobie fałszywego zainteresowania. Tym bardziej gorliwość głoszenia Królestwa Bożego bardziej wyda się dziwactwem niż osąd na sprawy polityki. Tak więc świętych dusz gołym okiem nie widać. Potrzeba się przyglądać oczami wiary, rozpoznać czego tam tak wiele w cnotach tej osoby, co ona mi chce przekazać, co podarować poprzez swoje słowo, zachowanie czy nastawienie do pewnych spraw.
Chodzi i świeci duchem swoim. Próżno szukać na takich osobach mnóstwa błyskotek i złota. Element, który zarezerwowany jest dla tych, co aspirują, aby się wywyższać, być w centrum zainteresowania.
Inaczej ma się ze świętością, która jest w centrum, gdy potrzeba i schodzi na bok, gdy jej czas dopłynął do końca.
Szukam wciąż przykładów, które mógłbym naśladować. Brak. Łatwiej natomiast znaleźć cechy charakteru, które w danej osobie podobają się i ją wyróżniają. Nauka wtedy bez końca. Uczyć się na dobrych przykładach, żadna nowość, tylko aby ją zastosować do sfery ducha, a człowiek zacznie się momentalnie ubogacać.
Otrzymane: 10.I.2019 KRK