O macierzyństwie
Redemptoris Mater
Macierzyństwo—staję przed Bogiem On Stwórca, ja stworzenie, syn. Jan, Jerzy, Michał, cała litania powołań w tym się zawiera by z prochu ziemi powstało ciało, a w nim dusza na kształt motyla, która jeszcze nie lata, ale wciela się w stworzenie świata. Współpraca z Matką na tym się zasadza, by nic od siebie nie dodawać, bo ktoś już kiedyś coś przemyślał, tylko mi jeszcze tego na talerzu nie podał. Tak podchodzić do życia mam. Nie zdobywam szablą i w zbroję się nie chowam ale idę śmiało przez świat—co mi Matka da dzisiaj do jedzenia? Tak każdego dnia i z drogi nie zbaczać.
Świetność świata na tym polega, by pozwolić się obdarzać tak, jak to robi się z dzieckiem, które trzeba wychować na człowieka. Zdechnę prędzej z nadmiaru niż niedostatku pożywienia. Taka teraz moda, aby wszystko wszystkim dawać. Przed tym się nie bronić, ale być świadomym, że to ułuda świata by każdy do wszystkiego dostęp miał.
Zatroskanie pochodzi od świadomości położenia drugiego człowieka, który swego położenia nie całkiem dostrzega i patrzy z perspektywy swojego fotela. To błąd nie do wybaczenia, żeby na drugiego człowieka od czasu do czasu nie spozierać. To światło rzucać tak jak lampka. Dyskretnie sprawy oświetlać, inaczej ogień i skóra rozpalona, trzeba tygodniami ochładzać strzał.
Zagryzać zębów już nie trzeba, wiele mnie kosztował ten rajd, aby sprawę własnego położenia naświetlać na ołtarzach tego świata, czyli „praca, auto, dziewczyna, dom”. Nic więcej odejmować nie trzeba. Każdy widzi na czym skończył się ten rajd. Służba drugiemu na tym polega, że drugi należy do tego samego świata. On w tym czasie się ze mną styka by przekazać swą nowinę pod tytułem „praca, żona, dom, dziecko”. Dialog, który nie ma końca, taka natura człowieka. Próżna.
Zestaw ciała i ducha podlega zmianom w proporcjach. Na tym polega etap dzieciństwa, młodzież, kawaler, mąż, ojciec, dziadek. To rola społeczna, ona też odzwierciedla jak ciało się do ducha układa. Zapas jest w domu Ojca, stamtąd czerpać i tam odkładać. Taka wymiana miłosierdzia. Że niewyczerpany rezerwuar, już przeczucie mam. Ale na razie będzie to wymiana. Dziękować częściej mam za to, co mnie spotyka, jak tylko dojdę do siebie bo na razie wiwat, wiwat, wiwat.
Sfera ciała i ducha wymaga rozdzielenia na zasadzie wewnętrznego uzgodnienia. Raz Ty raz Ja. Czas tak dzielić poprzez lata, aby ciało miało swoje tak i duch otrzymał czas. Trochę tak, a trochę tak. Z czasem człowiek gubi balans i chce skakać na jednej nodze, bo wydaje się mocniejsza. Tego unikać. Zmarnieje ten, który wnet zacznie potępiać dorobek swojego życia jakby to była inna historia i inny świat. Droga kolczasta i wąska, która mnie tutaj doprowadziła.
Zatrzasnę raz na zawsze drzwi miłosierdzia dla zła. Koniec.
Tym złem było przeświadczenie, że jestem sam i o wszystko muszę się zatroszczyć, a także o tych, którzy dla mnie swój świat zmieniają, aby się dostosować. Limit się wyczerpał i nikt już nie będzie tolerował rajdów jakich świat nie widział. Zaczyna się energia, która będzie ze mnie promieniować. Tego być świadomym i na to uważać jak zacznie mnie Mama oblepiać to tu to tam taka i taka sprawa do załatwienia.
Złożę całe swe siły w ręce Maryi. Rozumiem już, co to za siła Eklezja. Raczej się za nią nie zabierać, ale uprawiać jak kawałek ogródka. Podlewać, plewić, przycinać, dziczki przeszczepiać, a chwasty na ziemię przerabiać. Oto nowa rola.
Słowa otrzymane 8 VII 2019 w Sanktuarium JPII w Krakowie